Wim Wenders stworzył film który stał się klasykiem wśród produckji nie-anglojęzycznych, "Niebo nad Berlinem", w którym anioł rezygnuje ze swej anielskości by doświadczyć ludzkiego romansu z kobieta w której się zakochał. ("Niebo nad Berlinem" zostało później przerobione przez amerykanów na film "Miasto Aniołów" z Nicholasem Cage i Meg Ryan w rolach głównych.) Jedną z wyszukanych metafor w filmie "Niebo nad Berlinem" jest to, że kiedy był on aniołem, nasz kochanek widział świat - a my widzieliśmy film - w czarno-białych odcieniach szarości. Kiedy zrezygnował ze skrzydeł i stał się człowiekiem, film zamienia się w kolorowy by oddać wypełnienie się jego pragnienia.
To jest niewiarygodnie głupie.
Tylko dla tych których skarby są na ziemi niebiosa zdają się smutne i monotonne, a ziemia jest w porównaniu z niebem jest wspaniała. Nasz świat jest oczywiście wspaniały, ponieważ niebiosa głoszą chwałę Boga, góry i drzewa deklarują Jego majestat, i jak przypomina nam Kalwin, każde źdźbło trawy istnieje by nas radować. Ale niebo jest o wiele, wiele lepsze.
Naszym problemem jest nie to, że ten upadły świat jest postrzegany jako aż za piękny (mógłbym argumentować nawet, że nadal nie postrzegamy go wystarczająco pięknym), ale że postrzegamy niebo jako wybrakowane, niewystarczająco wspaniałe. A jest ono bardziej kolorowe niż ten świat, nie na odwrót. Jest, jak CS Lewis opisuje w książce "Podział ostateczny", pełniejsze niż nasz świat.
Czy zdajesz sobie sprawę że chwalebne ciało Chrystsua jest w niebie? Jego ciało jest namacalne, realne, zabierające miejsce. Może jeść i można je dotknąć. Ale może też przejść przez zamknięte drzwi, ignorując materię i przestrzeń. Enoch i Eliasz (Rodzaju 5:24; 2 Królewska 2:11) także tam są, w swoich ciałach, w jakiś realny sposób.
Niebo to nie jest jakieś tajemnicze miejsce, jakaś kosmiczna hiperbaryczna komora dla jedynie dla bezcielesnych duchów. Jest realniejsze, prawdziwsze, większe. Możliwe że Lewis najlepiej ujął to jak "działa" niebo w "Opowieściach z Narnii". Narnia jest większa niż nasz świat, lecz mieści się w naszym świecie, lub przynajmniej jest dostępna z naszego świata. To jest gdzieś w przestworzach, ale jest gdzieś tutaj ale o wiele większe. Większe wewnątrz niż wygląda z zewnątrz (zapożyczając znów od Lewis'a).
Oszałamiające piękno tej realniejszej rzeczywistości jest tym lepsze, ponieważ niebo nie jest statyczne ale jest jak zbliżający się ląd. Nasz własny świat oczekuje na nasze i swoje odkupienie, i z nadejściem królestwa wraz nagłym powrotem naszego Pana, każdy zakamarek tego świata będzie odnowiony, przykryty chwałą Boga tak jak wody wypełniają morze. Nowe niebo i nowa ziemia uczynią to miejsce bardziej kolorowym, nie mniej. Pełniejszym, realniejszym, prawdziwszym, lepszym.
Wyobraź sobie że istnieje pełniejsza gama jeszcze bardziej żywych barw niż nasze pełne spektrum kolorów. Wyobraź sobie nowe stworzenie. Himalaje, róż brzasku, wodospad Angel Falls, zielone wzgórza Irlandii, "głęboką magię" Anglii, perły Sudanu, koralowe rafy Australii, tajemnicze cuda Chińskiego stepu, kryształowe piękno Arktyki - to wszystko to zaledwie wyblakłe drogowskazy na świat który nadejdzie.
Wielbimy Boga którego cuda będziemy podziwiać przez całą wieczność, ponieważ wieczność nie może wyczerpać jego cudowności. Mamy dziesięcio-wymiarowego Jezusa w niebie, tak ciężkiego że nasza mała przestrzeń nie może go zbyt długo ukrywać; musi przebić się na nasz świat. Maranatha! Przyjdź Panie Jezu!